piątek, 29 lipca 2016

Rozdział II

Hejka, macie tu drugi rozdział naszej nowej książki którą zaczeliśmy pisać. Mamy nadzieję że wam się spodoba.


Miłego Czytania!!!

"To tu," obróciłam sie w strone córki posejdona.
"Dopuki nie dowiemy sie kto jest twoim ojcem bedziesz mieszkac tutaj,to domek hermesa."
Dziewczyna odeszła."Świetnie dopóki mój ojciec się nie ujawni bedę jedyną niewiadomą." Spojrzałam na domek. Nad wejściem był namalowany kaduceusz symbolizujący hermesa po jego dwóch stronach rosły krzaki róz. Z okna u góry dobiegł cichy śmiech. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać uchyliłam lekko skrzypiące drzwi. Nikogo nie bylo. W niewielikm holu leżała porozrzucana broń. Jedyne oświetlenie w środku stanowiła niewielka mrugająca lampka wisząca tuż nad sufitem. Skierowałam się dogóry prowadziły tam schody. Leżały na nich najróżniejsze przedmioty od starych zakurzonych pergaminòw po pluszowe misie. Przyglądałam się temu w lekkim oszołomieniu. Na balustradzie wisiały buty przywiązane do niej za sznurówki. Marmurowy posąg Hermesa obleczony w wełniany szal przyglądał mi sie znudzonym wzrokiem. Weszłam na piętro wyżej.
"To niemożliwe," usłyszałam czyiś rozbawiony głos. Oparta o kończącą sie balustradę patrzyłam się na trzy pary drzwi. Każda miała inną klamkę. Postanowiłam wyprubować te po środku. Otwarłam drzwi. Zobaczylam ogromny pokòj i dwa rzedy niezaścielonych łóżek. Na sklepieniu sufitu wisiał lampion w kształcie gwiazdy. W wazonie stały uschniente kwiaty a na przeciwko nich wisiał ekran telewizora. 
"A my się znamy?" dziewczyna o śniadej cerzę i ciemnych włosach spojrzała na mnie. Na podłodze obok jej łóżka siedzieli dwaj chłopcy grający w karty.
"Nieeeeeee," podchodząc potknełam się o coś więc zamknełam oczy szykując sie na uderzenie o marmurową posadzke. Jednak o nic się nie udeżyłam, jak to? Leżałam w czyiś ramionach!
"Spokojnie kotku bo się zabijesz," blondyn spoglądał na mnie w łobuzerskim uśmiechu. Chwycił mnie w ostatnim momencie przyciągając do siebie. 
"Może już dość tych romansów," jęknęła ciemnowłosa dziewczyna przeciąjąc się. 
"Cholera, to znaczy dziękuję," wyrwałam sie chłopakowi siadając na łòżku dziewczyny.
"Spadaj!" mrukneła, a ja w jednej chwili wylądowałam na podłodze. Podniosłam sie na łokciach rozmasowując szyję.
"Wivien mogłabyś być milsza," powiedział zażenowany blondyn.
"Zawsze muszę zepsuć pierwsze wrażenie." Spojrzałam na dziewczynę.
"Mogłabym," szukała czegoś w torebce. 
"Wivien!" krzyknął chłopak.
Obserwowałam te sprzeczke z podłogi
"Co!," krzykneła odwracając sie w jego stronę.
"Z nią się nie dogadasz," zwrócił się do mnie podając mi ręke. Chwyciłam ją siadając koło drugiego chłopaka. 
"Jestem Rin, a to Rafael," wskazał na chłopaka w fioletowym podkoszulku. 
"A ja Tamara."
"Zkąd jesteś?" spytał Rafael odkładając karty. Skrzywił się poprawiając bandaż na nadgarstku dopiero teraz go zauważyłam.
"Z Irlandi."
"I z New Jersey"
"Aha okey." odpowiedział Rin.
"Mamy dla niej wolne łużko?" odezwał się drugi chłopak. 
"Myślę że nie." Wivien spojrzała w moją stronė sztucznie się uśmiechając. Coraz bardziej działała mi na nerwy.
"Znajdzie się coś," blondyn zignorował jej uwage.
"Wychodzę na kolację," Wivien trzasneła drzwiami chociaż na chwilę o niej zapomniałam.
"A no tak kolacja."chłopak znów się uśmiechnął i poszliśmy na kolację.
                                                          *******************************