środa, 16 listopada 2016

Rozdzial IX

 Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Jesli chcecie miec wlasna postac w naszej ksiazce to musicie podac:
‣imie i nazwisko
‣skad jestes
‣od ktorego boga jestes corka/synem
‣ile masz lat
‣jakiej broni uzywasz
‣czy jestes dobry czy zly
Jak to zrobisz to pojawisz sie w ksiazce (moze nie od razu ale napewno pozniej)

                                                   ***************************
Obudzilam sie gwaltownie. I nie uwiezylam kto stal nademna.
"LILI?! CO TY ROBISZ W MOIM DOMKU O TEJ PORZE!" Wrzasnelam szeptem.
"Nie twoja sprawa. Gdzie jest naszyjnik? Wiem ze wiesz wiec mow!" powiedziala,  a ja sie zdziwilam.O jaki naszyjnik jej chodzilo?
"Jaki naszyjnik?" odpowiedzialam. Twarz Lili sie zmienila, teraz byla pelne zlosci.
"Jak to jaki naszyjnik? Nie udawaj glupiej." pochwili dodala, "ten od Tamary".
"Aaaaa.....ten naszyjnik," powiedzialam,"Czekaj po co ci on?"
"Nie twoja sprawa," powiedziala z coraz wieksza zloscia.
"Jak mi nie powiesz to ja ci nie powiem gdzie on jest." powiedzialam. Juz pare razy ktos wymagal ode mnie takich informacji wiec wiedzialam jak postapic.
"Naszyjnik prowadzi do kart," powiedziala powoli," teraz gdzie on jest?!"
Odwrocilam glowe i zauwazylam ze okno bylo otwarte, i juz wiedzialam co zrobic.
"Daj mi chwile musze pomyslec," powiedzialam, siadajac na lozku i pokazujac ze ona tez ma usiasc. I wtedy nagle podnioslam sie i wyskoczylam przez okno biegnac w strone domku Tamary. Odwrocilam sie i zauwazylam ze Lili pobiegla w strone las i znikla w ciemnosci.

Ale ja nie przestalam biec dopoki nie dobieglam do domku Tamary.

                                                 ******************************

Akurat otworzylam oczy gdy do mojego domku wbiegla Anastazja, w pizamie w kolorach morza. Wystraszylam sie ale w tym samym czasie rozesmialo mnie jej wyglad.
"Juz wiem Tami! Wiem!" powiedziala szybko, i zaczela opowiadac o tym jak Lili weszla do jej domku szukajac naszyjnika ktorego mam od dziecinstwa i o tym jak wyskoczyla przez okno zostawiajac swoje dwa kotki Cleo i Patre.
‘’Jak opowiemy o tym Chejronowi to na pewno da nam super wazna misje!’’ powiedziała na koniec.
‘’To super,” powiedziałam,” nareszcie wyjdziemy z  tego obozu! Chyba już dosyć długo trenujemy”
"Po sniadaniu chodzmy do Chejrona i mu opowiemy o tym!"
Ubralysmy sie i umylysmy sie i poszlysmy na sniadanie, lecz ani ja ani Anastazja nie moglysmy jesc z podekscytowania.
Jak tylko sniadanie sie skonczylo pobieglysmy do Chejrona i opowiedzielismy mu wszystko co wiemy i prosilysmy o misje.
"Okej, dosyc. Pojdzcie do Racheal po przepowiednie. Ale pamietajcie bez przepowiedni nigdzie nie idziecie!" powiedzial Chejron," a teraz na zajecia."
Wyszlysmy na zewnatrz gdy Anastazja odwrocila sie do mnie i powiedziala.
"Tami, czytalam ze tylko jedna osoba moze isc do wyroczni na raz i tylko razz odpowie na to samo pytanie. Co zrobimy skoro nas jest dwoje?" spytala sie i odrazu nasze podekscytowanie zniklo.
"Jestes pewna?" powiedzialam z niedowierzeniem
"Tak" powiedziala ze smutna mina.
"Wiesz co? Ty pojdz a ja pojde po pizze na impreze przed misjowa!" odpowiedzialam z usmiechem na twarzy .
"Jestes pewna?" rzekla, a ja pokiwalam glowa, "dzieki wielkie!" krzyknela i przytulila mnie.
"Nie ma za co. A teraz musze isc na lekcje greckiego. Zobaczymy sie pozniej, oki?"
"Oczywiscie, nara!" powedziala idac w strone morza.
                                       ****************************



poniedziałek, 14 listopada 2016

Rozdzial VIII

 Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) I w komentarzach chcemy zobaczyc czy komus sie podoba czy nie.

                                              ***************************
Podszedł do mnie. Całą siłą woli prubowałam odskoczyć.
Nic ! nie ruszyłam się z miejsca o milimetr.
-Hahahah - śmieszne co a może nie ?- Znów odwrucił się w stronę kominka.
Pstrykając palcami. Nagle odzyskałam swoje ciało poczułam się jak nowo narodzona wszystko wruciło ze zdwojoną siłą. A myśli złączyły się z czynami.
-Ty Idioto !!!- wykrzynełam w jednej chwili podnosząc się z sofy i biegnąc w jego stronę. chłopak odwrucił się nagle. A ja znieruchomiałam upadając na twardą posadzkę. Wszystko co przedchwilą miałam utraciłam znów stałam się tempą marionetką w jego rekach.
- mała jesteś w wersalu ! najpiękniejszym pałacu na ziemi jest on tylko dla nas i dalej ci nie pasuje - powiedział tak jakby zpełniał czyjeś marzenia. Nie z pewnością nie moje ! Pochlił się nademną jego brązowo złote oczy spoglądały na mnie przez kilka chwil. A smukłe palce bawiły się pasmem czarnych włosów.  Dziś poraz drugi miałam zrozumieć co oznacza współpraca. To co do mnie dotarło udezyło mnie ze zdwojoną siłą zbierało mni się na wymioty.
- już zrozumiałaś ? dziś to ja żądzę twoimi snami - pochlił się jeszcze bliżej mnie prawie stykaliśmm się nosami. Pogarda do niego mieszała się z rozpaczą i odrobiną nienawiści. W normalnym świecie mu niewyszło to spróbował tam gdzie jest królem i panem wszytskiego.
- Nienwidzę cię -  wrzeszczałam powoli tracąc zmysły w moim własnym wieźieniu , którym stało się moje ciałem. To było zbyt realne za realne ! krzyczałam nie krzycząc, błagałam nic nie mówiąc.
To było najgorsze co ten idiota mógł zrobić. Uklęknoł delikatnie obracając moją głowę ku sobie chwycił za talię unosząc do pozycji siedzącej. W jego oczach błyszczały się iskierki podniecenia.
Po raz pierwszy zaczełam się go bać tak jak nigdy bo to on rządził mną. Nie mogłam nawet zamknąc oczu. Jedną ręką chwycił mnie zaszyję a drugą za ramiona jeszcze bliżej przyciągając ku sobie. Oparł swoją głowę o moją spoglądając mi w oczy pochlił się i zaczął całować moje usta. Był zachłanny a ja spełniałam każdy jego rozkaz. Utraciłam zdolnność kierowania swoim ciałem ale dalej czułam. Jego ręce zaciskały się coraz moceniej na moich ramionach jakby myślał , że mu uciękne. Odpowiadałam na jego gorące pocałunki. Nagle jego uścisk się rozluźnił a ja poczułam , że znów mogę mówić za dużo słów ciągneło mi się na usta a za mało miałam czasu. Chłopak dalej trzymał mnie w swoim uścisku spoglądając na mnie dumnym wzrokiem. Wiedziałam , że obrażanie go nic nieda.
- Proszę cię przestań i zostaw mnie - jęknełam kiedy zaczoł rozpinać moją bluzę.
Natwarzy zawisł  mu szatański uśmiech. Jedynym jego słabym pukntem było to , że kiedy mnie całował na kilka sekund tracił kontrolę nad tym co robię.
-  dlaczego miałbym cię słuchać skoro ty nigdy niechciałaś słuchać mnie - ostanie słowa wymówił szeptem ledwo je uszłuszałam. Wstał mocno trzymając mnie za ręke podążyałam za nim w myślach wciąż zaprzeczając temu co robię.
I nagle poczulam kogos innego ktos byl w poblizu czulam to. Nie wiedzialam kto to ale to byl napewno jakis nieprzyjaciel.
-nad czym myslisz?- nagle mi sie przypomnialo gdzie jestemi z kim.
-nie twoja sprawa- krzyknelam troche za glosno, lecz on byl szybszy wessal sie do moich mysli i znalazl to co mnie dreczylo.
-Aha juz wiem. Ty jako dziecko Hadesa wyczuwasz zlo no i teraz musze ci puscic ale zobaczymy sie jeszcze...- powiedzial rozsypujac sie w smuge swiatla a ja podryfowalam do rzeczywistosci.

                                                     *************************

wtorek, 18 października 2016

Quiz

Hej!
Dzis cos troche innego od opowiadania. Equinox prosila o qiz wiec prosze. Dzisiaj to ja Anastazja zrobie a nastepnym razem Tamara zrobi.
Ten quiz jest z strony SameQuizy i ma tytul: W jakim domu byś mieszkał w Obozie Herosów?

Oto moj winik:

1.- Jaki jest twoj zywiol?
a) Ogien
b)Ziemia
c)Powietze
d)Woda

2.-Jaki jest twoj ulubiony kolor?
a)czerwoy
b)rozowy
c)granatowy
d)blekitny
e)zielony
f)czarny
g)zolty

3.-Jaka jestes osoba?
a)odwazna
b)madra
c)kreatywna
d)dbajaca o swoj wyglad

4.-Jaki sport lubisz najbardziej?
a)skoki spadochronowe
b)plywanie
c)wyscigi na motorach
d)szymierka
e)lucznictwo
f)bieganie
g)inne

5.-Jakie lubisz zwierze?
a)kon 
b)orzel
c)baran
d)sowa
e)wol
f)strus
g) golebica
h)waz
i)strus

6.-Ktory obrazek ci sie podoba?


Wybralam ten 



7.-Ktore stworzenie lubisz?
a)Cerber
b)Smok
c)Gryf
d)Hippokampus
e)Feniks
f)Pegaz
g)Jednorozec
h)Sfinks
i)Syrena

8.-Którą postać z książek "Percy Jackson" lub "Olimpijskich Herosów" lubisz najbardziej?
a)Jason Grace
b)Percy Jackson
c)Clarrise LaRue
d)Annabeth Chase
e)Frank Zhang
f)Leo Valdez
g)Piper Mclean
h)Luke Castellan
i)Nico di Angelo

                                                  DOMEK POSEJDONA!!!
Kochasz morze oraz wodę. Zawsze z niecierpliwością czekasz na moment, w którym będziesz mógł do niej wskoczyć. Uwielbiasz także morskie stworzeni. Dom Posejdona byłby dla Ciebie idealny!

Niektore z tych pytan bylo mi ciezko odpowiedziec bo mialam wiecej niz jedna odpowiedz n.p. 8. Percy i Nico. Ale wybralam Percy bo to wkoncu moj brat ;)

Anastazja

niedziela, 16 października 2016

Rozdzial VII

Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Ta czesc troszke dluzsza od ostatniej.

                                                     ***********************
Położyłam się na łóżko ledwo żywa. Nie obchodzil mnie bajzel jaki byl w moim domku przeciez to byl domek Hadesa a nie Afrodyty wiec bajzel mi nie przeszkadzal dopoki moglam dojsc do lozka i pojsc spac bylam wyczerpana.Okno trzasnęło zbliżała się burza a jej dalekie brzmienie przypominało mi o powrocie do świata rzeczywistego o którym chciałam w tej chwili zapomnieć. Zamknęłam oczy ignorując wszystko i wszystkich. Na chwilę zapomniałam nawet o synu Chione i przeklętym Ericku ktory mi sie ciagle snil. Liczył się tylko mój ciepły koc tak mój nowy ukochany. Wtuliłam się więc w mojego nowego wybranka losu. Prosząc Morfeusza o pomocny sen. Zakręciłam się jak na karuzeli a cały świat zaczoł wirować w jakimś opętanym tańcu. Kiedy to wszystko się skończy wybieram się do egzorcysty przez moje sny. Już któryś raz byłam świadoma tego co robię ale nie to było tylko kilka wielbiących mą duszę sekund znów stałam się służebnicą dziwnej gry mojego snu.

 Byłam w ogromnej sali wyłożonej lazurowymi płytkami. Przy każdej ze ścian w ogromnych rzeźbionych wazach rosły soczyście zielone paprocie. Na sklepieniu sufitu wisiał żyrandol w którym odbijało się światło żegnającego się dnia. Ściany były z ciemnego i gdzieniegdzie złoconego drewna. Otaczała mnie zgraja rzeźb pół nagich aniołków ich wykrzywione w grymasie miny były przerażające amorki zdawały się za chwilę ruszyć za mną w pogoń wyciągając tylko łuki spod swoich jedwabnych sukienek.
 - Dzięki amorze - mruknęłam.
 Ruszyłam biegiem omijając podłużny stół z za kwieconym różami obrusem ślizgając się po podłodze.
 - Gdzie ja do cholery jestem ? - Mijałam obrazy dziwnie ubranych gości. Wszędzie złoto rzeźby nie rzeźby stanowczo za dużo. Wpadłam do salonu po jego ścianach wiła się błękitna tapeta wyłożony był miękkimi dywanami. Wielkie okna otwierały się na ciemny las. Wszędzie było pełno szafeczek w kolorze perły na lwich nóżkach zdawało się , że ledwo znoszą ich ciężar. Sufit pokoju utrzymywało kilka kolumn. Biblioteczka stała w jednym z kątów. Wysoka na pół metra lampka tuż przy ozdobnie wyhaftowanych fotelach. I znów korytarz z obrazami myśliwi, psy, królowie i konie. Ten przeklęty labirynt zaczoł zacieśniać koło.
 Znów pojawiałam się w tych samych salach.
 Jedno przeczucie było pewne ktoś mnie tu szuka. Coraz bardziej wpadałam w panikę mijając te same obrazy. Zwolniłam próbując skupić się na tym który korytarz zdążyłam już zwiedzić. Weszłam do kolejnej sali korytarz spowijał mrok. Wielkie lustro wiszące na przeciwko mnie odbijało nikłe światło księżyca. Przyjrzałam się zdobieniom na ścianach były wyrzeźbione pelargonie pięły się górę okrążając cały sufit. Misternie wykonane wiązanki nieznachych mi kwiatów zakręcały koła wokół kolibrów. A to wszytsko złote w tym pokoju aż kapało złotem. Lało się ono z sufitu na posadzkę. Zwijało się w fałdach antresoli nad łużkiem. Pościel na której wyszyty był złoty sad hesperyd ścięgi powieawjące jak wiatr snuły się po jego brzegach. Miedziana lampa. I ogromny wazon z błękitnymi inskrypcjami stał obok toaletki wykonanej z delikatnej porcealny i wanienki w kształcie muszli. To wszytsko było tak piekne ale i przytłaczające zrobiło mi się duszno od patrzenia na ten pokój.

 Gdyby Midas miał córkę tak by mieszkała. Przepych i duma tego miejsca porażała. Dzięki temu powoli zaczełam kojarzyć fakty jak po ciężkiej amnezji doszukiwałam się w moich myślach skrawków informacji. Czułam obecność kogoś jeszcze ciche szepty ciągnące się po komnacie z francuskim akcentem. Wyszłam z tamtąt upojona złotym bogactwem spojrzałam na kolejny obraz. Jakiś facet na białym koniu z uniesioną ręką do góry. Dosyć niski ta czapka mundur , nie to niemożyliwe. Mój świat wywrucił się właśnie do góry nogami jak kostaka do gry wyznaczająca kolejne sceny mojego snu.
 - Co ja robię w Wersalu ??!! - wykrzyknełam jeszcze raz spoglądając na złote rzeźby nie wydawały mi się już tak piękne. Spodziewałam się pomocy przpowiedni tego co mam dalej robić a dostałam to!!! Zrezygnowana powlokłam się do kolejnej komnaty. Może i komuś marzyło się zwiedzać o północy jeden z najpiękniejszych pałaców Francji ale nie mnie!! Weszłam do kolejnej sali ku mojemu zdziwnieniu nie byłam sama przynajmniej tak mi się wydawało. Zapalone świece w ozdobynych żeliwnych świecznikach okalały okrągły stół jak w jakimś mrocznym tańcu. Perłowo biała komoda stała oparta o ścianę w niewielkim wazonie znajdowały się róże w odcieniu świeżej krwi, kiedy się bliżej przyjżałam ujzałam na nich świeżą rosę. Ten pokój był inny pudrowo różowa tapeta pasowała do pięknych sof z eleganckimi białymi kocami i chawtowanymi poduszkami. Minełam obraz kilki chartów platających się u nóg nie dużego gniadego kuca. Skierowałam się w stronę marmurowego kominka jego boki przypominały spienione falę uderzające o brzeg urwiska. Palił się w nim niewielki ogień na szafeczce nad nim zobaczyłam kolejny bukiet róż. Dopiero wtedy włączył się przypadkowo naciśnięty  w mojej głowie alarm.
 Za dużo tych róż- omiotłam tonący w różu pokój wielkie okna ciągnące się od podłogi do sufitu przez przeszklone szyby ukazywały polane i marmurową fontanę u której szczytu bawiły się hipokamy. Zrobiła kilka niepewnych kroków w stronę stołu. Podłoga zachichotała a jej echo poniosło się w głąb korytarza z , którego przybyłam ale i on zdawał się zmienić w inny. To kolejna rzecz , która wzbudziła mój niepokój ale nie to było najgorsze. Czułam jak powoli tracę kontrolę nad tym co robię ta niewidzialna siła zaczeła mną kierować tym gdzie pójdę i co zrobię to było jak zapadanie w trans w czasie medytacji ale dalej mogłam logicznie myśleć.
- To , że rozdzielono moje ciało i myśli to nie znaczy , że się wygrało - krzyczałam do samej siebie próbując obudzić się z tej fizycznej matni. Szłam  tym transie w kierunku jednej z sof. Odwruciłam oczy w kierunku kominka. Nie !!! To mógł być każdy każdego bym wolała. Ale nie jego tego było zawiele gdybym mogła zemdleć zrobiłabym to od razu ale byłam zmuszona na niego patrzeć.
A gdybym miała prawo głosu które mi zabrano wymówiłabym wszystkie przekleństwa dzisiejszego świata. Z przerażeniem patrzyłam na postać opartą o ścianę na przeciwko mnie. Jego jasno rudę włosy okalały lekko opaloną twarz. Bursztynowe oczy wciąż wpatrywały się we mnie. A długa blizna ciągnąca się w zdłóż policzka szpeciła to dzieło sztuki. Jey jeden z najbardziej znienawidzonych przezemnie synów Morfeusza nie pomyłka teraz jest na pierwszym miejscu. To on jest sparwcą tej głupoty w , którą się wplątałam. Miał na sobie podkoszulek w kolorze nocnego nieba i stare jeansy. Nie miał butów tylko gołe nogi czemu? Nie miałam czasu się nad tym zastanwiać bo moja nocna zjawa raczyła przemówić. Chciałam na niego wrzeszczeć ale trzymał mnie wszachu.  To on mną żądził stał się panem moich snów. Ale kiedy ja się obudzę nie będzie miał tak łatwo z wytłumaczeniem.
-Hej! I jak ci się podoba- chłopak obdażył mnie czarującym usmiechem.
-A no tak nie możesz mówić zabawne, dziś mi dasz się wypowiedzieć- przerwał na chwilę by poprawić kilka rudych kosmyków.

                                                *********************************

niedziela, 9 października 2016

Rozdzial VI

 Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Dawno nie pisalysmy ale oto jest nastepna czesc.
                                                        ******************

Wyszlismy z domku gaszac swiatlo i zamykajac drzwi, i zkierowalismy sie w stone wielkiego domu.
Spojzalam na Tamare ale on byla zajeta rozmowa z Lili wiec sie odwrocilam do Lary pytajac sie co jesli Chejron spi. Powiedziala ze mam sie nie martwic i zapukac. Wiec zapukalam nie pewnie na poczatku ale nie moglam pokazac nie pewnosci skoro mialam byc przykladem dla nowych wiec zapukalam jeszcze raz tym razem mocniej i pewniej.

Uslyszelismy kroki gdy nagle uslyszelismy glos z tylu.
"Dlaczego nie jesescie w domkach?"
Odwrocilismy sie szybko nie spodziewajac sie tam nikogo gdy ujrzelismy Chejrona w calej wojej okazaosci.
"Uuummmmm.........chcialysmy sie cos spytac." powiedziala Lara.
"Co tak dokladnie? Bo widzicie jestem troche zmeczony po dzisiejszych lekcjach i chcialbym isc spac ale jak to cos waznego to mowcie."powiedzial zapraszajac nas do srodka.
Usiedlismy wygodnie na kanapach a Chejron zapalil ognisko. I gdy skonczyl usial kolo Tamary i zaczelismy opowiadac. Jak skonczylismy Chejron sie zamyslil i powiedzial ze nigdy nikt nie spal w zlym domku ale ze jesli Lili by chciala w innym domku spac to by musial to byc domek Hermesa bo on wszystkich przyjmuje. Potem zaoferowal nam herbaty i wszyscy sie zgodzilismy bo byla prawie zima i jeszcze bardzo pozno i zimno wiec usiedlismy bizej ognia i popijajac herbate omawialismy sprawe ktora mnie bardzo interesowala odkad przyjechalam do obozu. Dlaczego bogowie nie odpowiadali na modlitwy i tak jakby byli czyms strasznie zajeci wszedzie sie spieszyli i wszyscy nowi ktorzy doszli do obozu nawet w tym czasie co ja dalej byli nieokresleni i to mnie denerwowalo.

"Chejronia, wiesz dlaczego bogowie nie odpowiadaja? Dlaczego sie wszedzie spiesza? Ty napewno cos wiesz." odwrocilam sie w strone Chejrona, a on wzial oddech i zaczal opowiadac ze to przez magiczne karty Hekate.
"Co to za karty?" zaczelam sie dopytywac gdy uslyszelismy glosne trzasniecie jakby ktos stlukl wazon lub cos podobnegop na zewnatrz. Wybieglismy lecz halas znikl.
"To musialo byc jakies zwierze" powiedzial Chejron odwracajac sie w strone drzwi i wchodzac spowrotem do cieplego domku. Weszlysmy za nim troche przestraszone lecz ciekawe o co chodzi z tymi kartami.
"Co to za karty?" spytalam jeszcze raz. Lecz Chejron nie odpowiedzial, odwrocil sie w strone komina i powiedzial.
"Idzcie juz do domkow, musicie sie wyspac jutro mamy zdobywanie sztandardu. Wy,"powiedziall pokazujac na mnie,Tamare i Lare, "do swoich domkow, a Lili do Hermesa. Postarajcie sie nikgo nie obudzic".To mowiac poszedl do swojej sypialni a my do domkow.

Lecz nie moglam przestac myslec o tych kartach pierwsza rzecza jaka zrobie jutro to dowiem sie co to za karty. To byla moja obietnica dla samej siebie. I myslac o kartach zasnelam. Gdy nagle poczulam uscisk na buzi, czulam ze sie dusze wiec otworzylam oczy i nie uwierzylam kto stal nademna...

                                                     ***************************

poniedziałek, 3 października 2016

Rozdział V

Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!)

MIŁEGO CZYTANIA !!!

                                                        *********************************
"Co się tu dzieje!" krzyknełam wpadając do domku Tamary i upadając na twarz przez książki do Greckiego które jakoś pojawiły się na ziemi, chociaż zawszę znajdowały się na biurku. Więc spadałam w spowolnionym tępie. Spadałam tak w spowolnionym tępie gdy podemną przepiegła wystraszona Tofinka której o mało nie zmiażdżyłam moim ciałem. Zanim dotknełam podłogi poczułam kogoś ręke ciągnącą mnie z koszulkę. To była Lara moja kumpela. 
"Znowu ci uratowałam życię" powiedziała Lara spoglądając na mnie z góry śmiejąc się. A potem zauważyła Tamarę i dwóch dzieciaków gapiących się na nią więc umilkła.
"Co się tu dzieje?" spytałam podnosząc się z ziemi. Mała dziewczynka stojąca koło Tamary wygłądała bardzo wystraszona jakby widziała potwora który usiłował ją zjeść.
"Tamaro. Co się tu stało?" spytałam łagodnym głosem.
W tej chwili odezwał się chłopak, "Ona ukradła mi kuzynkę i zamkneła ją w swoim domku więc przybiegłem a ona omało mnie nie zraniła" powiedział wskazując na nóż Tamary.
"Tamaro, czy to prawda?" spytałam odwracając się do niej.
"Nie!,"krzyknełą, "on śmiał się i wyzywał Lili że nie umie straszyć ani robić psikusów i wsłał ją do mnie żeby mnie wystraszyć. Prawda Lili?" powiedziała spoglądając na małą dziewczynkę która miała na imię Lili.
"Tak. A do tego jeszcze mnie bił jak nikogo nie było w domku."powiedziała Lili z obrażoną twarzą.
"Ooo....ona kłamie!" krzyknął odwracając się do ucięczki lecz Lara była szybsza i zasłoniła mu drzwi.
"Nie tak szybko" odparła łapiąć go za ręke."przyznaj się. Czy biłes Lili czy nie? Szczerze bo pójdę po Chejrona i on ci wymyśli karę."
"Tak."odpowiedział ze smutną miną, wyciągając rękę z uścisku Lary i wychodząc z domku.
"Okej. Co teraz?" spytała Lara patrząc w oczy Lili.
"Może pójdziemy do Chejrona i spytamy się co możemy zrobić. Możemy się spytać czy może dzisiaj spać u Tamary w domku." powiedzaiłam szybko, nie wiedząc co robić. Co się nie często zdarzało bo zawsze ZAWSZE maiłam plan B.
"To chodzmy." to powiedziawszy Tamara wyszła z domku gaszac swiatla, a za nią wyszła Lili.

                                                     ****************************




poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział IV

Hej !!! Dziś kolejna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba !
Piszcie swoje sugestie co do niego.

MIŁEGO CZYTANIA !!!


                                                                           **********************
Tym czasem Tamara układała swoje nowe ubrania które dostała od obozowego składzika. Gdy usłyszała szepty zza drzwi, niewiedziała kto to może być. Wyjeła swój nóz mysliwski przyczym sobie przecieła palec i zaczeła się z niego wylewać mimimalna ilość krwi więc zaczeła go ssać i opatrywać chusteczkami od Rina. Wyedy któś gwałtownie otworzył drzwi, przez co Tamara upuściła chusteczkę i przygotowala się do ataku na wroga którego dalej niewidziała ponieważ nie włączyła światła ponieważ lubiła myśleć w ciemności i samotności co było łatwe ponieważ dom Hadesa nie miał okien tylko mechanizm który w bez chmurne nocę otwierał dach żeby było widać gwiazdy i zamykał się wcześnie rano zanim ktokolwiek się obudził, nikt oprócz Tamary, Nica i Lea niewiedział o tej sekretnej maszynie od Leo Valdeza. Ale spowrotem do włamywacza, otworzył drzwi i wskoczył do domku wrzeszcząc "buuuuuuuuuuu!!!!". Więc Tamara zaświeciła swoją lampkę nocną i zobaczyła małą dziewczynkę przebraną za zombio-kota, miała około 6 lat i miała jasne krótkie blond włosy i niebieskie oczy miała na sobie porwane dzinsy i brudną koszulkę i opaskę z kocimi uszami była przerażająco słodka lecz Tamara się niewystraszyła tego małego potworka, co zdenerwowało dziewczynkę i się zapytała:" Dlaczego cię nie przestraszyłam? Nie wygłądam strasznie?", 
"Nie. Wygłądasz super strasznie ale myślałam że to porywacz jakiś wskoczy i mnie porwię a nie mała dziewczynka, przepraszam "zombio-kotek"". Odpowiedziała Tamara. " A w ogulę to jestem Tamara, a ty?"
"Nazywam się Lili i jestem z domku Momosa, boga psikusów i żartów".
"Aha to dłatego mnie wystraszyłaś, tak?"
"Nie tyłko. Mój kuzin mnie wyzwał, powiedział że nie zasługuję być córką Momosa ponieważ nie umiem nikogo wystraszyć." powiedziała ze łzą w oku.
"Kim jest twój kuzyn? Ile ma lat? Dlaczego tak nie ładnie do ciebię mówi?" Zapytała szybko Tamara, gotowa żeby zbić tego łobuza który wyzywa małą Lili .
"Ma na imię Patricjusz i jest ode mnie starszy o 9 lat. I jest strasznie dobry w robieniu psikusów i bardzo straszny nawet dla mnie. On mnię straszy co noc jak tylko zasypiam." 
"Co za łobuz z niego! A dlaczego nie powiedziałaś tego Chejronowi lub komuś starszemu?"
"Zbitnio się bałam że mnię za to zbiję." Mówiąc to otwarły się drzwi tak mocno że Lili spadła na podłogę a Tamara uderzyła w ścianę a podmuch wiatru zrzucił księgi do języka Greckiego i zeszyty z czarnego dużego biurka Tamary które hukneły na ziemię tak mocno że się wyłączyły światła.
"Gdzie jesteś ty strachliwa mała kozo? Gdzie się chowasz? Lepiej wyjdź bo jak cię złapie to nie będzie dobrzę." Powiedział tajemniczy człowiek którego nie słyszała nigdy w obozie Tamara.
Lili leżała w kącie trzęsąca się ze strachu cała mokra z potu i łez, nie miała zamiaru się ruszać ani trochę. Więc Tamara wzieła do ręki nóż myśłiwski i wstała żeby obronić Lili przed tym potworem którego dalej nie widziała.
"Och jaki to pech że nic nie widzę" pomyślała Tamara gdy nagle zaczeło się robić jaśniej. Zdziwiła się przecież nie może być już rano i zrozumiała że to jeden z darów które pośadają dzieci Hadesa.
Odrazu zauważyła wysokiego chłopca który mógł mieć z 13 lub 14 lat. Miał mna sobię czarną brudną koszulkę i krótkie dżinsowe spodnie brudne od błota i trawy. Nie miał żadnej broni. W tym momencie zobaczył Lili i podszedł w tą stronę więc Tamara podeszła do niego chwytając jego ręce zza pleców.
"Auaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa......"krzyknął z bólu, "puść mnię, puśćććććććć. To boliiiiiiii. Auaaaaaaaaaa"

W tym momęcię weszła Anastazja słyszała krzyk z domku więc przybiegła co sił w nogach i zaświeciła światło, oślepiająć wszystkich.
"Co ulicha się tu dzieję?!?!" zawołała tak głośno że obudziła Tofinkę kota Tamary który dotąd spał na dodatkowym łóżku obok Tamary.


                                                                                  ***************************

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział III

Hej !!! Dziś kolejna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba !
Piszcie swoje sugestie co do niego.

MIŁEGO CZYTANIA !!!
                                                           **************************
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi i to o 6 rano!
"Kto tam?" zapytałam
"To ja, Tamara. Mogę wejść?" odpowiedziała
"Wejdź. Co tam, nie możez spać?"
"Nie, koszmary"
"Aha. Chcesz żebym cię teraz oprowadziła po obozie czy później?"
"Jak chcesz."
"Ok. To pogadamy jeszcze tu. Czy masz poskiego tatę czy mamę?"
"Tatę"
"YES .Możesz się okazać moją siostrą!"

 Po tej rozmowie oprowadziłam Tamarę po obozie . Jak szłyśmy to opowiadłyśmy różne histrie więc jak wróciłyśmy byłyśmy najlepszymi kumpelami na świecie.

"Dzisiaj wieczorem będzie ognisko, może nareszcie się dowiemy kto jest twoim ojcem." powiedziałam Tamarze.
Gdy szliśmy obok domku Appollina przyszło mi do głowy że nie przedstawiłam Tamarzę jeszcze mojego chłopaka, Chrisa. A akurat wychodził.
Jak odeszliśmy dalej Tamara zapytała:
"A jak się dowiemy? Głosy z nieba, mój tat przyjdzie, jak?" odpowiedziała.
"Zobaczysz." skończyłam temat.

"Tamara, chodź tu muszę ci kogoś przedstawić."
Zawołałam Chrisa.
"Chris to moja nowa kumpela Tamara. Tamara to mój chłopak Chris."
"Miło cię poznać. Anastazjo ona jest określona czy nie?"
"Nieokreślona, jeszcze. Co robisz dziś wieczór?" zapytałam
"Jestem na ognisku." odpowiedział sarcazmem.
"A potem?"
"Nic"
"To dozobaczenia na plaży poognisku!" odpowiedziałam koncząc temat i odchodząc.

"Od jak dawna się znacie?"

"Odkąt tu dotarłam, odrazu polubiliśmy się. To on został wybrany przez Chejona żeby mnie oprowadzić po obozie trzy tygodnie temu." odpowiedziałam.

"Ojej. To jesteś w obozie tylko trzy tygodnie i oprowadzasz mnie?" 

"Może to tylko były trzy tygodnie ale czuję jakbym tu była od dawna."

Jak przechodziłyśmy koło domku Hefajstosa przypomniało mi się że Tamara nie ma broni, więc poszłyśmy do składzika z bronią i pokazałam jej wszystkie możliwe bronie od sztyletów po łuki i miecze, maczugi i tym podobne wybrała nóż myśliwski.
"Niewiele ludzi wybiera nóż. Większość wybiera miecze."Powiedziałam do Tamary.
"Ja nie jestem zbyt dobra w używaniu miecza."
" Aha to dlatego wolisz krótszą broń. Ja lubię długie miecze, taki jaki mam od ojca, nazywa się margaritári. Czyłli perła."

Po oprowadzaniu zajeliśmy się lekcjami języka Greckiego, jazdy konnej którą Tamara umiała bardzo dobrze, walki na miecze i strzelania z łuku do celu.

Wieczorem było ognisko i jak zwykle wrzucaliśmy część posiłku do ogniska jako dary dla bogów, po posiłku dzieci od Apolla śpiewałi i grali. Chris grał na swojej ulubionej gitarzę. Umiał też grać na pianinie, flecie, perkusji i  na skrzypcach lecz dzisiaj wybrał swój ulubiony instrument. Podczas gdy oni grali i śpiewali dzieci Demeter i Afrodyty tańczyli. W tym czasie ja i Tamara rozmawiałyśy gdy naglę na Tamarą pojawił się symbol ciemnego hełmu. wszyscy zaczeli się gapić na Tamarę ale ona nie zauwazyła znaku. Gdy się odezwał Chejron.
"Powstań Tamaro RIver córko Hadesa Pana podziemia i ciemności." powiedział Chejron.
Tamara wstała i podeszła do niego.
"Tak panie Chejronie. Co pan odemnie chce?"
"Dzisiaj będziesz przeniesiona do domku Hadesa. Anastazja ci pomoże. Będziesz jedyna chyba że Nico Di Angelo wróci, on często nas odwiedza."
"Dziękuje za informację" Odwróciła się i odeszła,

Po ognisku pomogłam Tamarzę i poszłam się spotkać z Chrisem.

"Przecież się nie spóźniłam," cały czas karciłam siebie w myślach nie wiedząc która godzina muszę zacąć nosić zegarek. Szum fal trochę mnie uspakajał a morska bryza owiewała moją twarz. Słone kropelki na chwilę zawisły w powietrzu i zaczeły tworzyć się w mgłe. W oddali słyszałam piski mew zapewnie walczących o kolejną zdobycz do zjedzenia. Zdjełam swoje stare lecz ulubione tenisówki zostawiając je na piasku. Moje stopy poczuły przyjemne ciepło lazurowej wody. Spojrzałam w górę księżyc pojawił się na nieboskłonie oświetlając okolicę perłowym blaskiem swojej poświaty. Zanurzyłam nogi głebiej błądząc po morskim dnie uwilbiałam czuć prady morskie. Cisze prerwało rżenie. Uśmiechnełam się spoglądając  w stronę znajomego mi dźwięku. Z tafli spokojnego morza wynóżył się Hipokamp jego mokra skóra błyszczała w świetle księżyca. 
Znów zanurkował pomiendzy falami. Zbliżył się do brzegu udeżając kopytami w fale na powitanie.
"Ile mogłem czekać co ?" w mojej glowie odezwał się głos morskiego konia
"A ile ja tęskniłam" wskoczyłam w morskie fale podpływając do konia objełam jego szyję głaszcząc pysk i mokre chrapy. W tuliłam się w jego grzbiet.
"Wsiadaj," koń zarżał
Uśmiechnełam się do niego wskakując na jego grzbiet objełam jego szyję.
Poczułam pod sobą jego silne mieśnie. Hipokamp ruszył dzikim galopem goniąc się z zefirem pomiendzy falami. Wiatr grał w moich włosach kolejną szantę. Przeskakiwalismy kolejne falę z dziką szybkością. Nurkując w głebinach i znów wynurzając się na powieszchenie. Straciłam poczucie czasu. Ogier przeszedł do cwału ślizgając się po powieszchni morza. jego płetwy rozbijały kolejne fale. Podązałam razem z jego ruchem. Prowadząc go ku brzegowi gdzie widniała znajoma sylwetka Chrisa. Świat znowu zwolnił. Hipokamp zwolnił kołując przy plaży chlapał radośnie wodą rżąc donośnie. 
"Spokojnie mały," uśmiechnełam się do Chrisa wychodząc na brzeg.
"Dzięki , że poczekałeś," chlopak lekko objoł mnie patrząc w moje oczy 
"Chyba jednak kupię ci ten zegarek," uśmiech rozjaśnił jego twarz a w piwnych oczach zatańczyły iskierki rozbawienia.
"Popływasz dziś ze  mną ?" spojrzałam na niego jak mała dziewczynka prosząca o kolejnego lizaka starszą babcię.
"Przecież wiesz , że nie  umiem," powiedział wesoło.
Ale ja nie dawałam za wygraną i już ciągnełam go w stronę morza.
"Tylko ten jeden raz,"mruknął powoli zanurzając się w wodzie.
"Chcę żebyś ze mną pojeździł. To jest Atlantis," powiedziałam spoglądając w jego oczy w których odbijał się księżyc
"Chyba żartujesz," czarł prysł, a chłopak powoli zaczął się wycofywać.
"Dasz radę zrób to dla mnie," przywołałam gestem morskiego konia.
"Tylko dla ciebie," przytulił mnie mocno z mniną jakby szykował się na śmierć. 
"Będzie dobrze poklepałam go po plechach," w duszy się śmiejąc , że zwyklę dzielny ma dziś takiego cykora.
"Ja wsiądę pierwsza a ty zamną,"wpatrywałam się w niego jak zaczarowana.
"Dobrze," już pochwili obejmował mnie w tali siedząc na grzbiecie w jego mniemaniu morskiej bestii. 
"Ruszaj mały,"  koń skoczył galopem wzburzając morzę zatoczył koło w okół zatoki. Księżyc był coraz wyżej a fale cicho nuciły.
"Rozluźnij się," szepnełam kiedy chłopak wtulił się w moje włosy. 
"Próbuję," krzyknął  kiedy zwierzę przyśpieszyły przeskakując kolejną falę wpływając na otwartę morzę. 
"Ty wiesz jak tu musi być głeboko ? A co jak spadnę," jęczał Chris spoglądając w otchłań czarnej wody.
"To cię złapię głuptasię,"odwruciłam się w jego stronę z usmiechem rumak zwolnił na chwilę łapiąc oddech zatrzymał się. Woda lekko nami bujała.
"Kocham cię wiesz," Chris odgarnoł mi włosy  czoła "ale nie dokąńca ci ufam," zbliżył się do mnie chwytając za szyję a drugą ręką za talię lekko pocałował moje usta. Przeszedł mnie dreszcz podniecenia. To było tak nie zwykłe. utonełam w  jego ramionach. cicho mrucząc  z zadowolenia kiedy zaczol gładzić moje plecy. 
Jeszcze kilka po całónków nawet nie umiałam ich zliczyć gubiłam się w jego wzroku na środku morza. 
"Kocham cię" 
"Ja ciebie też" odpowiedziałam bawiąc się jego wisiorkiem
"A wiesz , że pora już wracać," powiedział tak niechętnie jakby już sama zapowiedź powrotu do rzeczywistości miała mu sprawić ból.
"Wiem" jęknełam uwalniająć się z jego ojęć.
"To co mały ruszamy,"zawołalam a moj głos odbił się od fal .
Pocwałowaliśmy w kierunku plaży

                                                         ********************************


piątek, 29 lipca 2016

Rozdział II

Hejka, macie tu drugi rozdział naszej nowej książki którą zaczeliśmy pisać. Mamy nadzieję że wam się spodoba.


Miłego Czytania!!!

"To tu," obróciłam sie w strone córki posejdona.
"Dopuki nie dowiemy sie kto jest twoim ojcem bedziesz mieszkac tutaj,to domek hermesa."
Dziewczyna odeszła."Świetnie dopóki mój ojciec się nie ujawni bedę jedyną niewiadomą." Spojrzałam na domek. Nad wejściem był namalowany kaduceusz symbolizujący hermesa po jego dwóch stronach rosły krzaki róz. Z okna u góry dobiegł cichy śmiech. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać uchyliłam lekko skrzypiące drzwi. Nikogo nie bylo. W niewielikm holu leżała porozrzucana broń. Jedyne oświetlenie w środku stanowiła niewielka mrugająca lampka wisząca tuż nad sufitem. Skierowałam się dogóry prowadziły tam schody. Leżały na nich najróżniejsze przedmioty od starych zakurzonych pergaminòw po pluszowe misie. Przyglądałam się temu w lekkim oszołomieniu. Na balustradzie wisiały buty przywiązane do niej za sznurówki. Marmurowy posąg Hermesa obleczony w wełniany szal przyglądał mi sie znudzonym wzrokiem. Weszłam na piętro wyżej.
"To niemożliwe," usłyszałam czyiś rozbawiony głos. Oparta o kończącą sie balustradę patrzyłam się na trzy pary drzwi. Każda miała inną klamkę. Postanowiłam wyprubować te po środku. Otwarłam drzwi. Zobaczylam ogromny pokòj i dwa rzedy niezaścielonych łóżek. Na sklepieniu sufitu wisiał lampion w kształcie gwiazdy. W wazonie stały uschniente kwiaty a na przeciwko nich wisiał ekran telewizora. 
"A my się znamy?" dziewczyna o śniadej cerzę i ciemnych włosach spojrzała na mnie. Na podłodze obok jej łóżka siedzieli dwaj chłopcy grający w karty.
"Nieeeeeee," podchodząc potknełam się o coś więc zamknełam oczy szykując sie na uderzenie o marmurową posadzke. Jednak o nic się nie udeżyłam, jak to? Leżałam w czyiś ramionach!
"Spokojnie kotku bo się zabijesz," blondyn spoglądał na mnie w łobuzerskim uśmiechu. Chwycił mnie w ostatnim momencie przyciągając do siebie. 
"Może już dość tych romansów," jęknęła ciemnowłosa dziewczyna przeciąjąc się. 
"Cholera, to znaczy dziękuję," wyrwałam sie chłopakowi siadając na łòżku dziewczyny.
"Spadaj!" mrukneła, a ja w jednej chwili wylądowałam na podłodze. Podniosłam sie na łokciach rozmasowując szyję.
"Wivien mogłabyś być milsza," powiedział zażenowany blondyn.
"Zawsze muszę zepsuć pierwsze wrażenie." Spojrzałam na dziewczynę.
"Mogłabym," szukała czegoś w torebce. 
"Wivien!" krzyknął chłopak.
Obserwowałam te sprzeczke z podłogi
"Co!," krzykneła odwracając sie w jego stronę.
"Z nią się nie dogadasz," zwrócił się do mnie podając mi ręke. Chwyciłam ją siadając koło drugiego chłopaka. 
"Jestem Rin, a to Rafael," wskazał na chłopaka w fioletowym podkoszulku. 
"A ja Tamara."
"Zkąd jesteś?" spytał Rafael odkładając karty. Skrzywił się poprawiając bandaż na nadgarstku dopiero teraz go zauważyłam.
"Z Irlandi."
"I z New Jersey"
"Aha okey." odpowiedział Rin.
"Mamy dla niej wolne łużko?" odezwał się drugi chłopak. 
"Myślę że nie." Wivien spojrzała w moją stronė sztucznie się uśmiechając. Coraz bardziej działała mi na nerwy.
"Znajdzie się coś," blondyn zignorował jej uwage.
"Wychodzę na kolację," Wivien trzasneła drzwiami chociaż na chwilę o niej zapomniałam.
"A no tak kolacja."chłopak znów się uśmiechnął i poszliśmy na kolację.
                                                          *******************************

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział I

Hejka, macie tu pierwszy rozdział naszej nowej książki którą zaczeliśmy pisać. Mamy nadzieję że wam się spodoba.


Miłego Czytania!!!


      

Znowu biegłam lub jak inni mówią "uciekałam". Od czego? Od jednego z najgroźniejszych potworów, uciekam od mermoloke . To taki potwór który wabił do siebię podróżnych i wyssawał im krew. Tak wiem miałam przechlapane lecz miałam nadzieje że dobiegnę na miejsce. A gdzie biegniesz, pewnie się pytacie, biegnę do Obozu Herosów na Long Island. Tak, jestem herosem jak odkryłam parę dni temu i od tamtego czasu uciekam od potworów próbujących mnie zabić. I wy myślicie że macie okropne życie, powinniście skakać z radości że nie jesteście herosem. Tyle mówię o herosach a nie wytłumaczyłam co to heros. Heros to syn lub córka boga i człowieka. A jakiego boga jesteś dzieckiem? Jeszcze nie jestem pewna ale mam nadzieje że się dowiem szybko. Okey dalej z historią. Biegłam, uciekałam lecz zaczęłam czuć się wykończona gdy naglę mermoloke skoczyła przede mnie i powiedziała, 

"długo wytrzymałaś lecz teraz cię zabije i mój pan mnie wynagrodzi" i zaczęła się śmiać. 
Próbowałam wymyślić plan jak uciec gdy zobaczyłam twarz wychylającą się zza drzewa. Od razu poczułam ulgę nareszcie ktoś mi przyszedł na pomoc i miałam nadzieję że okaże się przystojnym młodzieńcem w którym sięzakocham i będę żyła długo i szczęśliwie. Ale nie o tym mowa muszę się wydostać stąd. Nagle tentajemniczy człowiek skoczył na mermoloke i ją znokautował co najmniej na tyle żebym uciekła i wtedy zauważyłam że to nie człowiek lecz pół człowiek i pół baran?

"Wszystko dobrze? Jesteś zraniona? HALO?", powiedział człowieczy baran.
"Umm. Tak wszystko dobrze, kim jesteś?", zapytałam.
"Jestem Buren, satyr z Obozu Herosów. A ty kim jesteś?", odpowiedział Buren
"Nazywam się Tamara River, mam 14 lat, pochodzę z Irlandii. Zaprowadzisz mnie do Obozu"
"Jak to wiesz że jesteś herosem, bo tylko herosi mogą się tam dostać"
"Matka mi powiedziała zanim ją dopadli".Zaczęły mi łzawić oczy za każdym razem jak mówiłam o matce.
W tej chwili mermoloke zaczęła się budzić więc uciekliśmy do obozu który był nie daleko. Przy tymdowiedziałam się więcej o Burenie i on o mnie.Dotarliśmy do obozu. Nareszcie! Wejścia do obozu strzegły pół końskie istoty, centaury jak wyjaśnił mi Buren, a po drugiej stronie duża sosna, a koło niej smok?!
‘To prawdziwy smok?’, zapytałam gościa który mnie prowadził.
‘Tak, a co?’, odpowiedział zdziwiony.
‘Nic’, i skończyłam temat.Buren zaprowadził mnie do Wielkiego Domu, a po drodze wszyscy się na mnie gapili jakbym miała trzecią rękę, co tutaj było by normalne w porównaniu do tych konio-ludzi. Przepraszam ‘centautrów’.    
                                                          **************************
To nie moja wina że jestem córką Posejdona! Dlaczego wszyscy ode mnie oczekują że będę geniuszem i będę wspaniała w walce i bitwach?! Przecież dopiero co dostałam się do obozu parę tygodni temu!", krzyknęłam na Larę moją przyjaciółkę z domku Demeter.
"Anastazjo, opanuj się! To pewnie dlatego że pare lat temu przyszedł chłopak, Percy Jackson, który okazał się bardzo dobry w walce i też z domku Posejdona.", odpowiedziała Lara
"To gdzie on jest, umarł?""Nie, jest na studiach z Annabeth." odpowiedziała ponuro Lara.
"Aha. Czekaj dlaczego jesteś taka ponura mówiąc o tym Percym?"
"Bo.......... zanim on i Annabeth zaczeli chodzić ze sobą, byłam zakochana w nim, ale nie mów nikomu, ok?" powiedziała z powarzną miną, co nie często się zdarza
"OK", odpowiedziałam i zakończyłam temat.Usłyszeliśmy dźwięk końchy czyli znak na kolację i poszłyśmy zjąć miejsca.Co dziwnego jest to że na obozie trzeba siedzieć zgodnie z domkami to oznacza że siedzę sama. Ale to tylko na kolację, na śniadanie i obiad często siadam z Larą. Lecz dziś jakaś dziewczyna stała koło Chejrona. To musi być ta nowa o której plotkowały dzieci Afrodyty. Wygląda na miłą ale też tak powiedziałam o tych od Aresa.Chejron wstał i ogłosił że ta nowa to Tamara River i że dopiero co dostała się do obozu. Wtedy zapytał kto by chciał oprowadzić Tamarę i instynktowie podniosłam rękę jako jedyna.
"Dobra na dzisiaj tyle. Anastazjo jutro oprowadzisz Tamarę po obozie ale dziś odstaw ją do domku Hermesa", powiedział Chejron.
Po kolacji przedstawiłam się Tamarzę i zaprowadziłam ją do domku.
"Tamaro, jeśli obudzisz się przed śniadaniem to przyjdź do domku Posejdona, tam ja będę po prostu wejdź i nie słuchaj plotkarek od Afrodyty. 
Do jutra." powiedziałam i odeszłam do mojego domku.                                                  

                                                               ******************************