piątek, 14 lipca 2017

Rozdzial XIII

 Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Jesli chcecie miec wlasna postac w naszej ksiazce to musicie podac:
‣imie i nazwisko
‣skad jestes
‣od ktorego boga jestes corka/synem
‣ile masz lat
‣jakiej broni uzywasz
‣czy jestes dobry czy zly
Jak to zrobisz to pojawisz sie w ksiazce (moze nie od razu ale napewno pozniej)



                                        ***********************************

- Długo jeszcze ? - to pytanie wyrwało Rafaela z zmayslenia
- pytasz już ktory raz ? za chwilę będziemy - odpowiedział głebiej nasuwając kaptur na głowe.
- zimno ci ? - spytala sie Tamara
- to ja powinienem się martwić o takie rzeczy ? -
- wyluzuj człowieku ! -  uśmiechnełam się zakręcając koło wokół mrugającej latarni.
- a może ty spoważniej - mruknoł spoglądając na jej roześmianą twarz.
Zaczoł padać deszcz. W zagłebieniach chodnika zaczeły  się tworzyć kałuże.
- Czemu ich nie ominesz ? -  spytał
- a po co - krzyknełam - wpadając na jakiegoś przechodnia.
- uważaj dziecko - starsza pani wyjąkała omijając kolejną kalużę.
- przepraszam za nią - chłopak podszedł do staruszki podnosząc jej torebke.
- mogłabyś chociaż przeprosić ! - krzyknał wchytając mnie za nadgrastki i przyciągając do siebie. Nasze oczy się spotkały się na chwilę. A ja dalej się uśmiechała.
- kurde przestań tańczyć to jest ulica !! mogłaś zrobić jej krzywdę już nigdzie zemną nie wyjdziesz - powiedział tak cicho , że ledwo słyszałam ostanie słowa.
- Rafi nie możesz przestać myśl o tym co jest teraz nie co będzie jutro - odezwala sie Charlie corka Dionizosa.
- ty coś brałaś ? - zaśmiał się chłopak
- nie córeczki Dionizosa już takie są - migneła mu jej sylwetka znikająca w ciemności nocy.
- choć dziś sie rozerwiesz - zawołała jej oczy błyskały w ciemności. Odwrocila sie do Tamary ktora byla podekscytowana.
- Boże dziewczyno wracamy do reszty, mielismy tylko isc po pizze! -
- a ni mi się śni - pobiegła dalej co chwila pojawiając się w światłach starych latarni.
- może masz koszmary - chłopak pobiegł za nią.
- nie sądze , chodź pójdziemy tam trochę potańczyć - wskazała na przeciwną ulicę.
- wiesz ja nie chodzę na dyskoteki poza tym wszyscy na nas czekają - ostatnie słowa mocno zaakcęował
- to jeszcze poczekają -
- n-i-e - rafi chwycił mocno jej ręcę ciągnąc ku sobie
- t-a-k - wyrwała się mu.
- boże jak ja cię nienawidzę - dziewczyna nie mogla tego usłyszeć bo stała po przeciwnej stronie ulicy czekając u wejścia.
- tylko raz -
- trzy razy - dziewczyna weszła do środka. woń alkocholu i głośna muzyka preplatały się ze sobą w dzikim tańcu.
Charlie chwyciła go pod ramię.
-idę potańczyć- nachyliła się szeptając mu do ucha.
- yhyyy - mruknął
- prawie nic nie słyszę przez tą muzykę- jeknął
w oczach dziewczyny czaił się szaleńczy błysk chęci zabawy.
- idę - rzuciła przez ramię -
- nie wracaj - za nim się obejrzał już z kimś tańczyła wysoki blondyn zakręcił ją wokół siebie.  To zbiło go z tropu. Tępym wzrokiem wpatrywał się w tlum tańczących. Przez głośną muzykę zaczeła boleć go głowa.
Migające kolorowe światła męczyły jego oczy tak bardzo pragnące snu.

                                            *****************************
Podeszlam do Rafiego, bo siedzial samotnie przy stole z drinkami.
"Dobry wieczor,"powiedzialam z moim najlepszym amerykanskim akcentem. Rafi odwrocil sie ze zmylona twarza.
"A to ty." powiedzial odwracajac sie spowrotem do stolika.
"Rafi, chyba nie jestes na mnie zly co? To byla tylko pomylka. Nie mozesz byc na mnie zly prawda?"
Nie odezwał się więc musiał być zły, więc musiałam coś wymyślić.
"Rafi, chodź zatańczymy." powiedziałam szybko, łapiąc go za rękę i ciągnąc go w strone pola do tańca. Próbował się wyrwać ale ja byłam szybasza i silniejsza od niego.  Zanim się obejżał już tańczył i dobrze się bawił, mam nadzieje że to zaprzestało jego złość.
Wtedy ktoś zatrzymał muzykę i nagle puścił moją ulubioną piosenkę do tańca, Beligijkę.  Ustawiliśmy się w kółku i zaczeliśmy taniec towarzyski.
Chciałam zacząć z Rafim, ale jak szłam do niego to jakiś wysoki brunet pociągnał mnie i zaczeliśmy taniec.

Ten taniec wydawał się wiecznością i nawet nie zauważyłam że cały czas tańczyłam z tym brunetem, Robinem, jak się dowiedziałam. Po Belgijce znaliśmy się jak dawni przyjaciele, śmialiśmy się z tych samych rzeczy, wiedzieliśmy jak pocieszyć drugiego, no tak jak najlepsi przyjaciele (dla waszej informacji NIKT nie może być lepszym przyjaciołką lub przyjacielem niż Anastazja).
Poszliśmy do baru napić się czegoś bo po tych tańcach zachciało mi się pić. Robin zaoferował że przyniesie drinki więc poszłam zająć miejsce. Zaskakująca szybko wrócił z mohito i z Colą dla niego. Drinki były smaczne i chłodne więc super zadziałały na nasze gorące od tańca ciała. Wtedy zauważyłam że nie ma nigdzie Rafiego. Przeprosiłam na chwilę Robina i podeszłam do Charlie. Tańczyła z jakimś rudym.
"Charlie, wiesz gdzie jest Rafi?" spytałam zmartwiona.
"Powiedział że się źle poczuł i poszedł spowrotem do obozu." powiedziała nie przestając tańczyć.
"Kiedy to było?"
"Jakieś pare minut temu." odwracając się do swojego partnera.
Musiałam go znaleść.


                                                 ******************

środa, 29 marca 2017

Rozdział XII

 Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Jesli chcecie miec wlasna postac w naszej ksiazce to musicie podac:
‣imie i nazwisko
‣skad jestes
‣od ktorego boga jestes corka/synem
‣ile masz lat
‣jakiej broni uzywasz
‣czy jestes dobry czy zly
Jak to zrobisz to pojawisz sie w ksiazce (moze nie od razu ale napewno pozniej)!!!!



                                           *********************************

Gdzieś daleko w dolinach odbijały się echa gromów wiatr targał ciemną grzywę Monaxi poplątaną w maleńkie kołtuny. Klacz zarżała na widok pozostałych wspinających się na zielone wzgórze. Jasne doliny przesłaniały cienie stalowoszarych chmur po między, którymi ślizgały się energetyczne błyski. Uderzył grom zdecydowanie bliżej niż myślałam.  Odliczałam powoli 1...2...3... trzask przeszył cały las energia prześlizgiwała się przez każdego wymieniając ładunki. Klacz stanęła dęba wyrzucając w górę kopyta i rzeźbiąc nimi stężałe powietrze. Ledwo utrzymałam wodze żłobiące w moich dłoniach gorące odciski.
Jej brązowe tęczówki zniknęły w głębi czaszki a bielmo oczu odbijało nieziemsko błękitne błyski. Skulone uszy przylgnęły do tyłu łba, zarżała z kolejnym gromem upadając na przemokłą ziemie. Spojrzałam na Chejrona nie zamierzał odwoływać lekcji z powodu takiej błahostki jaką jest burza nieprawdaż ? Uginanie się przed kaprysami Zeusa nie należało do jego słabych stron. Machnął ręką, szukałam wzrokiem Anastazji w spięła się na siodło pięknego kremowego wałacha o białej grzywie. Posłałam jej ciepły uśmiech, uspokajając Monaxi. Odbiłam się od ziemi ledwo chwytając się łęku uderzyłam o strzemiona.
- River a może kucyka ?! - usłyszałam za sobą kpiący głos, nawet nie musiałam patrzeć, ktoś zachichotał.
- Dorian zamknij się ! - odwróciłam się ledwo powstrzymując westchnienie oczywiście pierwszoroczniacy nie jeżdżą na pegazach. Cudowny koń bogów smukła arabska szyja sierść utkana z płatków śniegu, silne orle skrzydła i błękitne pełne mądrości oczy niczym łzy Ateny. Ideał wszystkich wierzchowców twór nieziemski i nie do życia tutaj stworzony jego rany zasklepione złotym ichorem wydawały się lśnić pośród piorunów jego prawowitego władcy.
- No co River ? - mrugnął do mnie pokazując język, wyminął i pogalopował do reszty synów Aresa. Nie odpowiedziałam wpatrując się w nabrzmiałe chmury.
- Rozgrzejcie konie - krzyknął Chejron  ruszyłam kłusem słuchając szumu nadchodzącego deszczu gubiącego się pośród gałęzi spróchniałych sosen. Klacz słuchała jednak nie potrafiła się skupić musiałam ją dodatkowo naprowadzać, cały czas zdawała się czekać na odpowiedni moment spuszczenia się w panice galopem w dół polany po kolejnym błysku. Utrzymywałam ją w rytmie co chwila zmieniając strony i odbijając łuki od przeciwległych drzew. Zaczęłam Anglezować nie zwalniałam kręcąc volty, kopyta tańczące na wietrze rozpryskiwały dopiero co stworzone kałuże. Wiatr szumiał w uszach tworząc dodatkową motywacje do skupienia się na poleceniach. Każdy z nas po kolei tworzył przejścia zmieniając nogi.
- Rozgalopujcie konie chcę zobaczyć cwał ! - usłyszałam kolejne słowa przekrzykujące burzę.
- Wyobraźcie sobie podążającą armię wroga - zatrzymałam się na jednym słowie cwał. Poluzowałam wodzę pozwalając klaczy zniżyć na chwilę łeb. Anastazja pocwałowała jako jedna z pierwszych z gracją zmieniając nogi odbijała się od ściany drzew kiedy czując coraz szybsze przez koki tempa. Zebrała galop przechodząc do półsiadu ścisnęła boki kremowego wierzchowca kierując się na wschód w niższe partie lasu. Puściła się myśliwskim tempem przezkakując strumień. Tętent jej kopyt akomapniował dzikim powiewom wiatru wsytarczyło teraz jedno potknięcie a mogłaby stracić życie. To był  cwał. Pochyliłam się nad siodłem, zbierając wodzę ścisnęłam boki myszatej klaczy, ta stanęła dęba odbijając światło kolejnego gromu objełam jej szyje patrząc jak z dziką radością młuci powietrze ubłoconymi kopytami. Spadłyśmy na ziemie rzeźbiąc ślady w błotnistym gruncie. Zagalopowałam słysząc jeszcze ostatnie słowa -
- pięknie Anastazjo - resztę zagłuszył wiatr, korony drzew uginały się rzed nami w tańczącym korowodzie. Usiadłam głębiej w siodło czując niepohamowaną energię klacz zgięła szyję w księżycowym łuku chowając łeb między przednimi kopytami a tylnie wyrzucając z impetem w powietrze, wierzgnęła ślizgając się po miękkiej posadzce lasu. Przyśpieszyłyśmy wpadając na południową ścieżkę nadszedł ten moment mogłam jej zaufać odciążyłam grzbiet wstając do półsiadu i oddając wodzę schylając się nad karkiem dałam jej ostatni sygnał łydkami. Ruszyła podwijając ogon w dół doliny pęd był niesamowity, pochyliła głowę zwijając przednie kopyta. Nagle usłyszałam gwizd klacz spłoszyła się wybijając się z rytmu prawie staranowała kłodę w ostatnim momencie robiąc niezgrabny skok lądując na zatrzymaniu uchwyciłam się jej całym ciałem aby się nie zsunąć.
Usłyszałam krzyk, odwróciłam głowę widząc oblepionego błotem Rafiego i kilka szram na jego zaczerwienionych policzkach po sklejonych od potu kosmykach skapywały stróżki wody. Uśmiechnęłam się do niego odpowiedział tym samym wiedziałam, że nic mu nie jest delikatnie wspiął się na grzbiet Leffi niskiej srokatej klaczy. Ruszyłam dalej w dół doliny by dotrzeć do reszty. Zebrałam klacz a równy galop znowu zamienił się w pełen ekscytacji cwał jej kopyta ślizgały się po leśnych dróżkach wpadałyśmy w zakręty po każdym kolejnym klacz nabywała większej w prawy starając się zachować tempo. Świst nad moją głową, znieruchomiałam spoglądając w górę. Biały kształt mignął mi przed oczami zanurzając się w kłębicy burzowych chmur. Wyminęłam kolejne drzewo widząc zarysy innych koni, przyśpieszyłam przeskakując głębokie kałuże obrośnięte sitowiem.
- No to co ścigamy się dziewczynko ? - kpiący śmiech nie dał mi dużo czasu na odpowiedź.
- przyjmuję wyzwanie - krzyknęłam w obłoki.
- Dorian wyszczerzył zęby w uśmiechu - do reszty, ty na ziemi ja w chmurach, policzę do trzech - krzyknął tracąc oddech i znów zanurzył się w białej mgiełce.
Nasłuchiwałam wypatrując go pośród chmur, burza odchodziła.
- 1.... 2.....
- 3 ! dokończyłam rzucając się poprzez gęstwinę. Słyszałam głęboki oddech pegaza był tuż na de mną. Oparłam się o szyję Monaxi oddając wodzę. Ścisnęłam jej boki wystrzeliła do przodu gubiąc za sobą własny cień zbliżałam się do krawędzi lasu pokonałam ją skokiem usłyszałam śmiech był obok mnie cwałowaliśmy po dwóch poziomach w dwóch różnych skalach wiatr targał moje włosy patrzyłam na rozmazujący się cel. Kopyta klaczy miażdżyły powietrze z niebywałą siłą zaczepiając się o pochyły grunt. Czas jakby zwolnił ruchy zdawały się kleiste oblane syropem. Już było blisko zanurzyłam się w odmętach wichury ostatni raz patrząc na Doriana. Pegaz z gracją unosił kopyta ukazując paletę mięśni. Jego oczy przypominały teraz roziskrzone uderzenia błyskawic.
Linia naszej mety. Dorian obniżył lot. Opadłam w siodło równo z nim hamując pośród głębokiej trawy, chłopak zaczął kołować nad resztą jeźdźców.
- No nieźle River - spojrzał na mnie z góry lekko się uśmiechając.
- Ale to pierwszy i ostatni raz - zniżył głos - we wtorek rewanż, ty też na pegazie.
- Ma się rozumieć - uśmiechnęłam się przeczesując mokre od deszczu włosy, które oblepiły mi szyje.

                                                        ************************

środa, 22 marca 2017

Rozdział XI

 Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Jesli chcecie miec wlasna postac w naszej ksiazce to musicie podac:
‣imie i nazwisko
‣skad jestes
‣od ktorego boga jestes corka/synem
‣ile masz lat
‣jakiej broni uzywasz
‣czy jestes dobry czy zly
Jak to zrobisz to pojawisz sie w ksiazce (moze nie od razu ale napewno pozniej)


                                       **************************************

Lekcja Greckiego była super.......nudna. Zazwyczaj nie jest okropna ale tym razem była okropna i długa! Pewnie to samo przeżywacie na matmie lub czymś ale to nic w porównaniu z tym! Po pierwszę mam dyselekcję i trudno mi się skupić. Po drugie dalej myślałam jaką pizzę zamówić. No bo czy tu są jacyś vegetarianie, lub miłośnicy mięsa? Lub czego innego? To naprawdę trudny wybór!
I jeszcze ile pizzy zmówić! Kolejny problem, chyba muszę z kimś o tym pogadać.
Nauczyciel właśnie tłumaczył że słowo "alfabet" pochodzi od greckich  liter alpha i beta.
Odwróciłam się do Charlie, która siedziała za mną. Była jeszcze mniej skupiona niż ja.
"Psst." szepnełam ale ona nie usłyszała.
"Pssssst." powiedziałam trochę głośniej.
"Co?" obudziła się z marzeń.
"Jaką pizzę powinnam zamówić na imprezę?" spytałam
"Impreza! Gdzie?" Krzykneła szeptem, rozglądając się po sali.
"Nigdzie!"
"To co mówisz o imprezie jak jejnie ma?" powiedziała  wyżutem.
"Pytam się jaką pizzę zamówić?"
"A skąd ja mam wiedzieć? Weź wszystkie!"
" Ale skąd? "
" Znam taką jedną pizzerię mogę pójść z tobą!"
"Oki po lekcjach spotkamy się przy moim domku." powiedziałam z satysfakcją i wróciłam do lekcji.

Po lekcji Greckiego miałam chwilę przerwy więc poszłam do Anastazji, powiedzieć jej o naszych planach. Znalazłam ją ukrytą za domkiem Posejdona i trochę się zdziwiła na mój widok.
" Hej! Co jest?" spytałam radośnie
"Nic. A jak z pizzą?"
" Dobrze. Po lekcjach z Charlie pójdziemy do jakieś pizzeri i zamówimy pizzę!"
" Z Charlie? Wiesz że ona nie umie się skupić?"
"No i co. To nie taki problem! Tylko idziemy do pizzeri i spowrotem" powiedziałam trochę z urazą.
" To co najmniej weźcie kogoś rozsądnego!" odwróciła się i akurat szedł Rafael.
"Hej RAFI!" krzykneła, odwrócił się i podszedł do nas."Mógł byś z Tamarą i Charlie iść po pizzę i dopilnować żeby się nie zgubiły?"
"Spoko." Odpowiedział i odszedł.
"No to do zobaczenia" powiedziałam i odeszłam na lekcję jazdy konnej.

                                       ************************************




sobota, 14 stycznia 2017

Rozdział X

Hej !!! Dziś jeszcze jedna część naszego opowiadania :) Mamy nadzieję , że się wam spodoba ! (Tak jak zawsze!) Jesli chcecie miec wlasna postac w naszej ksiazce to musicie podac:
‣imie i nazwisko
‣skad jestes
‣od ktorego boga jestes corka/synem
‣ile masz lat
‣jakiej broni uzywasz
‣czy jestes dobry czy zly
Jak to zrobisz to pojawisz sie w ksiazce (moze nie od razu ale napewno pozniej)

                                                      **************************
Byłam podekscytowana tak bardzo o tej misji że musiałam iść się trochę ochłodzić w zatoce. Więc pobiegłam na plaże i w ubraniach wskoczyłam do wody. Wiem może pomyślicie że dlaczego w ubraniach ale jako córka Posejdona mogłam się kąpać w wodzie i nie zostać mokra chyba żebym chciała. Zanurkowałam aż do rafy koralowej gdzie czekała na mnie Neraida, troche się zdziwiłam ale zanim się zdążyłam zapytać powiedziała.
"Nie patrz wstecz, bo to cię może zranić. Patrz na przyszłośc i na teraźniejszość."  A powiedziawszy odpłyneła i zostawiła mnie myśląc dlaczego? co?jak?gdzie?kiedy?
Zdziwiona wyszłam na ląd i położyłam się na plaży. Myślałam przez około pół godziny kiedy usłyszałam znajomy głos z oddali.
"Tutaj mamy zatoke i plaże. Jak mamy czas to możemy się pokąpać lub poleże..... hej Anastazja!"
Odwróciłam się i zobaczyłam dlaczego Neraida mnie ostrzegała. Koło Piper stała dosyć wysoka dziewczyna o prostych rudych włoszach szczupłej sylwetce i twarzą jaką nikt nie zapomni, to była moja dawna przyjaciółka a teraz wróg, nie zdziwiła bym się gdyby była szpiegiem, a jednym słowem Scharlotte.
Starałam się zrobić to co powiedziała mi Neraida więc powiedziałam.
"Hej Piper! Jak się masz? Co tam z Jasonem i Valdezem?" zaczęłam wstająć i otrzepując piasek.
"Wszystko dobrze! A co u ciebie i Chrisa?" Gadała dalej co pokazywało Scharlottce że dobrze się miewałam i miałam prawdziwych przyjaciół.
"Ostanio namówiłam go na pływanie na Atlancie! Ale był ubaw!" mogłabym tak gadać przez wieki, zapytałam" A to kto? Jakaś bliska rodzina?" i tak oto pokazałam że zapomniałam o przeszłości i teraz jestesm szczęśliwa.
"Aaaa... to jest Scharlotte. Nowa z domku Afrodyty." Odwróciła się do Scharlotte i powiedziała," A to jest Anastazja, z domku Posejdona."
"Ooo..cześć miło cię poznać,'' powiedziała w bardzo milutkim głosikiem, ale ja wiedziałam że udaje.
"Hej! Mam nadzieje że ci się spodoba w domku Afrodyty i w obozie!" powiedziałam z nadzieją że mnie nie pamięta i że nie zrujnuje mi znowu życia. "Sorry, ale musze iść na lekcje łucznictwa i nie chciałabym się spóźnić. Dozobaczenia!" Powiedziałam szybko odchodząc.
Na szczęście lekcja łucznictwa była moją ulubioną oprocz zajęć w wodzie, lecz też przysparzała mi wiele wspomnień.
Dzisiaj mieliśmy lekcje z domkiem Demeter, Hefajstosa i Apollina. Dzieci od Appolina świetnie sobie radziły ale nie mogę tego samego powiedzieć o dzieciach Hefajstosa, były one przyzwyczajone do robienia broni a nie używania jej A dzieci Demeter wogóle nie próbowały. Paulo (z domku Hefajstosa) omało sobie nie wybił oka. A Margarett omało nie zabiła Oliwiera któremu wypadły wszystkie strzały z kołczanu i je zbierał z podłogi. Tylko pare członków domky Hefajstosa udawało się trafić w cel, niektórym przez wypadek, a niektórym z dobrego strzału. Gdy sięgałam po strzałę zobaczyłam Scharlotte przy płocie, zdziwiłam się bo domek Afrodyty powinien być teraz na lekcji mitologi z domkiem Ateny i Hadesa. Odwróciłam się spowrotem do tarczy, napiełam łuk i puściłam strzałe......która trafiła w sam środek tarczy. Kilka strzał później Chejron i nauczyciel łucznictwa  pan Danielle Pervoir zawołali zbiórkę na podział grup.
Skoro byłam dosyć dobra w łucznictwie przydzielili mnie do grupy A z większością dzieci Apolla i paroma od Hefajstosa,  a do grupy B trafiła reszta ale potem okazało się że przez ostatnie pół godziny i przez resztę roku dołącza się jeszcze jeden domek.........DOMEK AFRODYTY!!!  Pan Danielle i Chejron dali im po łuku i trzech strzałach i pokolei mieli strzelać do tarczy żeby ocenić ich zdolności.
Piper jako grupowa domku stzelała pierwsza.
Pierwsza strzała trafiła w 5 koło od środka.
Druga strzała trafiła w 2 koło.
Trzecia i ostatnia strzała została. Było widać że Piper bardzo się starała, napieła łuk, wycelowała i puściła. Wydawało się jakby strzała leciała bardzo wolno jakby czas nagle spowolnił. Popatrzyliśmy się na cel. Piper trafiła w sam środek co odrazu dawało jej do grupy A.
Następna była Dalia.
Pierwsza strzała nie trafiła.
Druga strzała trafiła w 6 koło.
Trzecia strzała trafiła w 4 koło.
Dostała się do grupy B.
Następny był Arin.
Pierwsza strzała trafiła w 5 koło.
Druga trafiła w 2 koło.
A trzecia trafiła w drzewo które stało za celem.
Tak oto dostał się do grupy B.
Potem strzelali Beretoir, Arianna, Klara, Eustachy, Pier, Eliot i na końcu Scharlotte.
Pierwsza strzała trafiła w 5 koło.
Druga strzała w 3 koło.
Trzecia strzała znowu leciała i leciała bez końca i trafiła w kreske pomiędzy 1 a 2 kołem. Lecz i tak dostała się do grupy A.
Powiedziałam sama do siebie" nie martw się to tylko jeden przedmiot."
Ale jak tylko skończyłam te myśl podeszła do mnie Piper, Scharlotte i Eliot którzy się dostali do grupy A i zaczeli się cieszyć że będziemy razem i tak dalej. A ja się już zaczełam martwić.

                                               **********************************